Nie popisali się Twórcy "Kaeny". Dynamika akcji chwilami jest zachwiana (przydługawe sceny, lub zbyt szybkie zwroty akcji), kolorystyka animacji jest jednostajna, przez co ciężko odróżnic świat na drzewie od pokazanego na początku "świata bogów", a tu powinien byc wyraźny akcent odrózniający jedno i drugie, aby nie wprowadzac widza w dezorientację.
Dodatkowo kiepski montaż - chwilami nie wiadomo, co dzieje sie w scenie, lub ciężko się zorientowac, gdzie właśnie znajduje się widz. Najlepszy przykład jest w 28 minucie, w ujęciu opadania soku. Ani to ładne ani czytelne... Albo ujęcie w 30 minucie, gdy padają słowa "Znaleźć ją!". Kto to mówi? Kim jest ta postać? Widzę ją, ale nic o niej nie wiem. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że owa postac wogóle mnie nie zaintrygowała. Nie wciągnęła do akcji, była raczej totalnie mi obojętna. Ot gadająca galaretka.


Inną sprawą jest kwestia sukcesu komercyjnego tego filmu. Mierzony jest on kwotą, jaką zarobił w USA, tj. 8500 USD (co przy ponad 20-milionowym budżecie jest kwota niezauważalną), co jest wielkim błędem powtarzanym z uporem przez krytyków europejskich.
Jakoś w Europie nikt nie chce przyjąć do wiadomości prostej prawdy, że Amerykanie nie interesują się kinem europejskim. Bo mają własne. Europejczycy nie dopuszczają do siebie tej myśli i marzą o podboju kin całej Ameryki. Hmm... A czy u nas w Polsce, ktokolwiek przejmuje się np. kinem tureckim?

Całościowo film jest bardzo tajemniczy. Tak miało być - powie wielu... choc wielu z nich wcale nie wie, jak miało byc. Ja uważam, że z ową tajemniczością przesadzono. ROzmyto w ten sposób dramaturgię. Tak jak smak dobrego drinka mozna rozmyc zbyt dużą ilością wódki.

Cała animacja wygląda jak jakiś chory sen. Jednym słowem kiepska robota.